W obliczu koronawirusa i problemów finansowych wiele firm zamroziło swoje płatności, nie regulując ich z kontrahentami w terminie. Powoływanie się na trudną sytuację z powodu pandemii jest od paru miesięcy bardzo często wykorzystywane przy negocjacjach w sprawie zaległych płatności. W dzisiejszym artykule chcielibyśmy zwrócić uwagę na to co można zrobić czekając na swoją zaległą płatność i słysząc taki argument.
Aby odnieść się do przepisów prawa na temat pandemii, należy najpierw podkreślić, że zarówno stan pandemii, jak i stan zagrożenia epidemiologicznego, jest uznawany za siłę wyższą, czyli zdarzenie niemożliwe do racjonalnego przewidzenia, którego skutkom nie można zapobiec. Do grupy takich wydarzeń zaliczyć można również pożar, powódź czy nawet akt terroryzmu. Taka definicja co prawda nie jest ujęta jednoznacznie w przepisach prawa, jednak w taki sposób jest ona rozumiana przez specjalistów z zakresu prawa.
W związku z tym, że stan zagrożenia epidemiologicznego i stan pandemii jest powszechnie uznawany za siłę wyższą, wielu dłużników próbuje uchylić się od konieczności spłaty swoich zobowiązań. Pomimo takich wymówek, stan zagrożenia lub pandemii nie powoduje rozwiązania wcześniej zawartych umów. Jeżeli wierzyciel wykonał już usługę zakontraktowaną na umowie, jak najbardziej może dochodzić swoich roszczeń – nawet w obliczu pandemii – na drodze polubownej oraz sądowej.
Argument niepłacenia z powodu koronawirusa jest nie do przyjęcia ze względu na fakt, że stan pandemii i stan zagrożenia epidemiologicznego nie wpływają na bieg przedawnienia. Każde roszczenie – po trzech lub sześciu latach – ulega przedawnieniu, co jest bardzo niekorzystne z punktu widzenia wierzyciela. Podsumowując, mimo koronawirusa termin przedawnienia nadal się zbliża z każdym dniem. W myśl przepisów prawa zawieszenie biegu przedawnienia może mieć miejsce wtedy, gdy z powodu siły wyższej uprawniony nie może ich dochodzić przed sądem. Jednak w obecnych czasach koronawirus tego blokuje, ponieważ pozwy można składać drogą elektroniczną lub sądową.
O ile sam stan pandemii nie jest żadną podstawą do nieuregulowania płatności, wiadome jest, że wpłynął na sytuację finansową wielu firm w bardzo negatywny sposób, skutkując brakiem wypłacalności – co jest często spotykane w windykacji całkowicie niezależnie od pandemii. Jeśli kontrahent ma problemy płatnicze, które logicznie argumentuje (brak płynności, zamrożenie danej branży, spirala długów), zdecydowanie warto próbować w takiej sytuacji polubownie rozwiązać sytuację – np. poprzez rozłożenie długu na raty możliwe do spłaty. W tym zakresie doświadczona firma windykacyjna może okazać się niezbędna, ponieważ nie tylko poprowadzi takie negocjacje w sposób rzetelny, lecz także – dzięki swojemu doświadczeniu – nie narazi na szwank naszych relacji z kontrahentem. Natomiast argument typu „nie płacę bo jest koronawirus” absolutnie niczego nie tłumaczy i nie zwalnia z obowiązku zapłaty.
Podsumowując, mimo koronawirusa, zdecydowanie nie należy przyjmować biernej postawy w zakresie zaległości płatniczych od naszych kontrahentów. Takie postępowanie może doprowadzić wyłącznie do problemów finansowych, dlatego odwlekanie windykacji na czas „po kryzysie” jest najgorszym z możliwych pomysłów.
Mamy nadzieję, że nasz artykuł był pomocny i interesujący. W przypadku pytań zapraszamy do kontaktu osobistego.
Zespół EWRA Sp. z o.o.